czwartek, 26 lutego 2009
SEN...
Sen nie przychodzi... samotne zasypianie nie lezy w mojej naturze... moze dlatego czasem budze sie bez checi do zycia, do czegokolwiek, robie, bo musze, bo trzeba, bo nikt za mnie nie zrobi. Zasypiam ze zmeczenia... Wczoraj z rana przyjaciel zadzwonil z pytaniem, czy nie pojde z nim na piwko. Znowu, pomyslalem... w kazdym razie obiecal zadzwonic pozniej, bo sam nie wiedzial, kiedy i jak, ale jego swieza narzeczona umowila sie z problematyczna kolezanka i ...
W kazdym razie ja sie wieczorem zbieralem do wyjscia i zadzwonil. W porzadku, powiedzialem, tylko odniose ksiazke i jestem wolny. Gdyby nie zadzwonil, mialem taki sam plan. Przeczytalem ksiazke, ktora wzialem od D. i zamierzalem ja odniesc. Tylko tyle. Kiedy oddawalem ksiazke i cofnalem sie do wyjscia tlumaczac, ze nie sam, ze tylko na chwile, ze ... uslyszalem "przykro mi" ... mi tez bylo przykro, chcialem zostac, moglbym, nie byloby to zadnym problemem, a jednak... nie mialem ochoty, nastroj mi nie odpowiadal, bylem zdolowany i potrzebowalem bardziej, zeby mnie ktos przytulil, niz jakiejkolwiek rozmowy. Choc z drugiej strony siedzenie w knajpie tez mi nie odpowiadalo, mam dosyc tego miejsca. I nie dlatego, ze pojawila sie byla dziewczyna ze swym chloptasiem, jedno udawalo, ze mnie nie ma, a drugie pilnowalo kazdego mojego kroku. A ja sie wcale nie przejmuje, zabawna sytuacja, tyle... Wrocilem do domu i nie moglem sie polozyc spac, wlaczyl mi sie maly glod, poszly kanapki, kabanosy i sen nadal nie nadchodzil... tylko pragnienie ucieczki z lozka. No ale koncem koncow padlem...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
fajne poduszki :)
OdpowiedzUsuń