sobota, 28 lutego 2009

po goleniu...

Poranek piekny, sloneczko, cieplutko... tylko cialo slabe, ledwie zywy funkcjonuje... powoli dochodzac do siebie... pierwsze co zobaczylem to krew na spodniach, nie wiadomo skad, wracajac pamiecia... droga z pubu, gdzie juz nie moglem wysiedziec i musialem wyjsc... kilka telefonow po drodze, potem osiedle jak przez mgle. Obejrzalem sie dokladnie, nigdzie sladu zadrapania, kurtka tez w porzadku, w sumie nie wiem co sie stalo i skad. Nie jest dobrze w kazdym razie, nie wiem co mowilem przez telefon i komu, na cale szczescie smsow zadnych nie wysylalem, jak to czasem mam w zwyczaju. W domku spokojnie leglem na tapczan, styralem sie, wiem... Pierwszy i ostatni raz w tym roku. Sylwester sie nie liczy... zreszta nie bylo az tak zle. Czy bylo? Wszystko wyjdzie z czasem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz