czwartek, 19 maja 2011

Gdziekolwiek była ona, tam był Raj


Tym cytatem koncza sie pamietniki pierwszej pary ludzkiej przelozonej z orginalu przez przez pisarza zwanego Mark Twain. Od tamtego czasu wiele sie zmienilo, pojawilo sie wiele uczuc tak roznych od milosci, a jednak zwiazanych z nia na stale. Ludzie sie zmienili, swiat sie zmienil, pozostala moze jeszcze gdzies grupa ludzi, ktorym nie podoba sie to wszystko, co sie dzieje. Jednak jest ich tak malo, sa praktycznie gdzies na wyginieciu, tak jakby w zasadzie nie istnieli juz. A wlasciwie to tak jest, w niektorych tylko moznaby znalezc pozostalosci w genach. To co ich ksztaltuje. To, jakimi sa... jakie maja serce. Moje jest poryte bliznami, ale wciaz zywe. Jednak coraz rzadziej serce zostaje dopuszczane do glosu. Jest tlumione dla wlasnego bezpieczenstwa. Kiedys myslalem, by oddac sie we wladanie innego serca, dobrego, poczciwego potrzebujacego. Wiec spotkalem takie, ale okazalo sie, iz bez iskry nic z tego nie bedzie. Dusilbym sie w takim, az w koncu stalbym sie jak automat, bez duszy, wiec na spotkaniu sie skonczylo. Potrzebuje oddechu, rozmow, zaru, zrozumienia, a nie wygody nudnej. Dobrze mi samemu. Nie dlatego, ze moge robic co chce i nikt mi niczego nie zakazuje. Nie znalazlem swej drugiej polowy. Kiedys zdawalo mi sie, ze ja znalazlem, jednak to pewnie byla tylko proba, moze los chcial mnie czegos nauczyc, a moze ...
Strasznie mi sie podoba ta opowiesc
http://hypatia.pinger.pl/m/2741853/na-symposionie-u-platona
wiec chyba kazdy z nas szuka tej drugiej polowy, ktora do nas pasuje.

Jak to jest, iz wszystko zaczyna sie tak jak powinno, a pozniej ogien wygasa, zar znika, pozostaje tylko popiol? Czyzby brakowalo tlenu, by ogien mogl plonac wiecznie? Moze nie wiecznie, lecz choc przez ten czas, kiedy w nasze komorki wciaz plona.

Zawsze gdy juz trafialem na podobna sobie osobe oddawalem sie w calosci, bylem szczesliwy i zawsze szczescie zostawalo tylko w pamieci...
Ciekaw jestem, jak to jest odejsc od osoby, z ktora sie zwiazujemy, gdzie planujemy wspolnie, wielbimy sie i potrafimy ufac sobie wzajemnie. Co powoduje, iz nagle przestajemy interesowac sie jedna polowka, a zaczynamy druga. I gdzie sie podziewa nasz umysl z rozsadkiem. Tak, wiem, milosc jest slepa i prowadzi ja szalenstwo. Wiec dlaczego nie Kochac az do kresow szalenstwa?

Zaczynam popadac w dziwne humory... Czyzby dlatego, ze pojawila sie ta urocza iskierka? Powinienem przestac myslec, a zaczac dzialac, dac sie poniesc sercu, zebrac to, co los podsuwa. Czy powinienem poradzic sie wiedzmy. Kiedys to zrobilem, nie posluchalem jednak do konca, nie chcialem wiedziec wsystkiego. Musialem sam sprawdzic zakonczenie, przekonac sie na wlasnej skorze :) nabyc kolejne doswiadczenie, wejsc na wyzszy poziom...
A moze dowiadujac sie o przyszlych wydarzeniach sami kierujemy losem w tamtym kierunku doprowadzajac do katastrofu z powodu widocznego celu, ktory wcale nie jest tak blisko, a jednak my parlismy do przodu nie zwazajac na to, co jest po drodze? Blog sie robi chaotyczny, jak siedziba Przedwiecznego, nic nie ma sensu, moje mysli blakaja sie wciaz wkolo jednej osoby i nie moge tego zmienic. Chcialbym, by tak zostalo...
Chcialbym nie byc niczyj

1 komentarz: