wtorek, 19 lipca 2011
Za siedmoma rzekami, za siedmioma rondami wedrowal samotnie...
... Wlasciwie to rzek naliczylem szesc, rond po drodze nylo wiecej, no i towarzyszyl mi ksiezyc przez cala droge. Skonczyem po 23ciej, niestety pociagi juz nie jezdza, komunikacja autobusowa tez, a na bazie nikt nie jechal w strone Leicester. Wiec zadzwonilem ... jednak niechec plynaca ze sluchawki sprawila, ze z podniesiona glowa pomaszerowalem na autostrade z nadzieja, ze zlapie jakis autostop... niestety... wszyscy sie spieszyli, a moze bali sie nocnych autostopowiczow. Trudno wiec, doszedlem na piechote, w domu bylem po prawie 4 godzinach marszu bez przystanku. Nie jest zle, do piechoty sie moge nadawac, nie wiem tylko, co na to moje stopy powiedza rano. Wlasciwie juz jest rano, wiec chyba przydaloby sie wykapac, bo sniadanie wlasnie zjadlem popijajac PEPSI. A jesli przed sniadaniem jest kolacja, to na kolacje wciagnalem 3 Bounty zakupione na najblizszej stacji benzynowej na miescie. Zostalo mi jakies 4 godziny, wiec trzeba je jakos wykkorzystac. Na poczatek kapiel, to chyba dobry pomysl, odswierzyc sie po takiej wycieczce. No coz, lekcje odrobione, okazuje sie, ze moge liczyc tylko na siebie. A wiec zostalem tu sam... Jestem beznadziejny. Musze przestac sie uzalac nad soba. Ninja nie moze byc mietka. Ani nie moze plakac przy byle filmie. Co za wstyd... Depresja nadchodzi, trzeba bedzie ja przegonic, tylko jak... Moze zamykajac sie na jakis czas. W dupie miec tych, co mnie maja w dupie. Po co mam sie odzywac, skoro i tak nikt mnie nie slucha... tzn, nie slucha tego, co mowie, bo nie wymagam posluchu. Koniec tego pierdzielenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tomaszu
OdpowiedzUsuń