niedziela, 19 grudnia 2010
sobota
duzo do napisania, a nawet nie wiem, kiedy i co napisac... nie moge zebrac mysli, cos sie we mnie dzieje i nie potrafie sobie z tym poradzic. Czuje sie jakbym byl sam, moze oczekuje zbyt wiele... nie potrafie funkcjonowac normalnie... przypomina mi sie wpis, kiedy bylem na komisji wojskowej... nieprzystosowany do zycia w spoleczenstwie... troche sie tam oczywiscie wyglupialem, ale to komisji nie przeszkadzalo wbic mi kategorie A do ksiazeczki. Musialem niezle kombinowac, co by nie isc do wojska, a pozniej na stare lata sam chcialem isc i po co ... skad te wspomniania mi sie wziely? Nie mam najmniejszego pojecia. Jestem na wyspach, w miejscu, gdzie nie chcialem byc i nie chce stad wyjechac. Wiaze mnie tu milosc. Milosc do syna, ktorego wydaje mi sie, ze powoli trace, bo jego mama ma teraz na niego wplyw i milosc do kobiety, ktora jest ta jedyna. Jest inna, niz kobiety, z ktorymi bylem dotychczas. Jest cudowna, jest jak muza... i mimo, ze nie jestesmy ze soba zbyt dlugo, to czuje sie z nia, jak bysmy znali sie naprawde dlugi czas. I moze tu troche zle postepuje, bo tak naprawde ja poznaje i powinienem troche inaczej postepowac. Inaczej niz teraz, bez strachu, bo boje sie troche, ze to zbyt piekne, mysle czasem, ze nie zasluguje na nia. Moze ten strach powoduje, ze tak do konca nie wierze, ze wszystko bedzie dobrze... do konca nie jestem pewien, czy bedzie chciala byc ze mna. Tyle razy juz probowalem stworzyc cos stalego i po jakims czasie moje starania obracaly sie w nicosc... jakby jakas klatwa nade mna wisiala... a moze po prostu tak musialo byc, bo mialem spotakc wlasnie nia. Chcialbym troche przewinac czas do przodu, nie po to, by sie dowiedziec, co i jak sie stanie, ale po to, by umocnic swoja pozycje, by ona czula sie przy mnie bezpiecznie. Ciezkia jest ta wyspiarska kraina... czuje sie tu jak w labiryncie, nie wiem co i gdzie jest... ciezko mi sie przystosowac i czuje sie tu strasznie obco. Caly czas zyje w stresie, bo nie jestem u siebie, nie czuje sie tu jakbym byl u siebie. I nie chodzi tu o to, ze to nie polska, bo w szwecji bardzo szybko sie zaaklimatyzowalem, wiedzialem, gdzie co jest i po co. Tu mimo, ze jest latwiej, to czuje sie, jakbym bladzil, poruszal sie troche po omacku. Mam nadzieje, ze to wszystko minie, tylko troche trzeba zacisnac zeby. Nowy rok przyniesie zmiany na lepsze...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz